Opole czuje się zdradzone - plany rozbudowy elektrowni tchnęły w wielu ludzi energię i nadzieję, że warto tu żyć. Gdy je odwołano, zostały im długi, rozgoryczenie i złość Zo miała być strategiczna inwestycja nie tylko dla dramatycznie wyludniającego się regionu, ale i dla Polski. Rozbudowę elektrowni Opole premier Donald Tusk zapowiedział w tzw. drugim exposé. Wartość inwestycji szacowana była na 11,5 mld zł, z czego 20 proc. pozostałoby w regionie. Eldorado. Marzenia niedawno się rozwiały. Zarząd Polskiej Grupy Energetycznej ogłosił, że zmiany na rynku energetycznym oraz inne projekty inwestycyjne w Grupie PGE przesądziły o wycofaniu się z planów rozbudowy EO o dwa nowe bloki energetyczne. Wreszcie miało nie być dziur Brzezie to wieś otaczająca elektrownię. Liczy ok. 200 mieszkańców. Na głównej ulicy (i właściwie jedynej) stoi zdewastowany przystanek. Nieco dalej są hale budowlane. Każdy jakoś się przygotowywał na inwestycję. Fryzjerka liczyła na więcej głów do strzyżenia, pani szyjąca firanki - że w końcu gmina zrobi porządną drogę z chodnikiem. - Bo jak trochę popada, to toniemy w błocie. Kolejna rodzina liczyła na pracę. - Mąż już pięć lat na bezrobotnym. Myślałam, że jak bloki będą stawiać, to i jego zatrudnią. Teraz żyjemy tylko z mojej pensji. Ludzie przypominają, że jeszcze niedawno wicepremier Piechociński mówił w Opolu o "celowości inwestycji". Że sam premier Tusk podczas tegorocznej konferencji poświęconej rodzinie i szansom rozwoju kraju stał na tle baneru z elektrownią Opole w tle. A teraz nikt pomóc nie chce. - Mieszkańcy gminy sporo zainwestowali z myślą o rozbudowie elektrowni. Część przygotowała pokoje na wynajem dla pracowników. Wzmocniłby się drobny handel, gastronomia, ludzie mieliby nowe miejsca pracy - mówi Henryk Wróbel, wójt gminy Dobrzeń Wielki, której częścią jest Brzezie. - To bardzo smutna decyzja, która odbije się na całym województwie - dodaje. Rząd wystawia Siemieniuków do wiatru Na wieść o szykującej się gigantycznej inwestycji Rafał Siemeniuk i jego rodzina wzięli się ostro do roboty. Do swojego baru dobudował zajazd - sześć kilkuosobowych pokoi, każdy z łazienką i telewizorem. Zajazd U Stasia w ciągu kilku miesięcy odwiedziło ledwie kilku gości. Właściciele nie zarobili nawet na ogrzanie budynku. Ale czekali cierpliwie na początek budowy elektrowni. - Informacja o wycofaniu się z rozbudowy była dla nas totalnym zaskoczeniem. Nie chcieliśmy w to wierzyć - opowiada Rafał Siemeniuk. Dziś już ani on, ani jego matka nie mają złudzeń. Zajazd został wystawiony pod wynajem i ewentualną sprzedaż. Zainteresowanie jest niewielkie, bo kto by chciał przyjeżdżać do Brzezia? Idealne byłoby to miejsce dla pracowników firm, które miały budować nowe bloki elektrowni. Rafał Siemieniuk z myślą o pracownikach nowej elektrowni rozbudował swój zajazd o sześć kilkuosobowych pokoi z łazienką. Wziął kredyt na 15 lat - został z pustymi pokojami i ratą 4 tys. zł - Długo namawiałam dzieci na to, by w Polsce zostały. Zajazd zaczęliśmy budować z myślą o przyszłości dla nich. Sami chcieliśmy sobie stworzyć miejsca pracy, bo innych perspektyw nie ma. Elektrownia była na sto procent pewna swojej inwestycji, więc i my tym bardziej byliśmy pewni budowy zajazdu - wspomina Gizela Siemieniuk. - Jednak po tym, gdy rząd nas wystawił do wiatru, mówię dzieciom, że już mogą wyjeżdżać za granicę za pracą. Wyjechać muszą, bo nie mamy pieniędzy na spłatę kredytu. Zainwestowali 400 tys. zł. Wzięli kredyt na 15 lat. Sama rata to około 4 tys. miesięcznie. - Dałem również pieniądze, które miałem odłożone na zakup nowego samochodu, bo stary już się sypie. Teraz nie mamy na żadne przyjemności. Z marzeń o wielkim biznesie nie pozostało nic. Za to codziennie zastanawiam się, czy premier, który tak się chwalił tą inwestycją, a potem gładko przyjął decyzję PGE o wycofaniu się, w ogóle się zastanowił, co będzie z ludźmi tutaj. Chciałem wrócić z Niemiec do rodziny Wielu mieszkańców gmin wokół elektrowni zainwestowało w rozbudowę swoich domów po to, by wygospodarować w nich miejsca noclegowe dla przyszłych robotników. Zwykle były to średniej wielkości inwestycje, raczej nieoficjalne. Np. pan Krzysztof (prosi o nieujawnianie nazwiska, bo nie planował zgłaszania swojej inwestycji skarbówce). - Wszyscy żyliśmy nadzieją na rozbudowę elektrowni. Nie tylko my jako mieszkańcy gminy, lecz cały region, bo nowe bloki to setki nowych miejsc pracy - powiada. Przyznaje, że właśnie z uwagi na plany PGE zdecydował się na powrót z Niemiec, gdzie pracował siedem lat. - Chciałem wrócić na stałe. Zarobione za granicą pieniądze postanowiliśmy z żoną zainwestować w adaptację strychu, bo od początku wszyscy wiedzieli, że rozbudowa bloków to szansa dla okolicznych mieszkańców. Przecież przyszli pracownicy musieliby gdzieś mieszkać. Urządził trzy dodatkowe pokoje, w każdym po dwa miejsca do spania. - Do tego wspólna duża kuchnia z pokojem dziennym i łazienką. Osobne wejścia. Kosztowało nas to około 30 tys. zł, ale liczyłem, że w końcu znajdę pracę obok domu i będę blisko rodziny - opowiada. - Po tej smutnej decyzji jakoś nie umiemy się pozbierać - mówi. Choć przyznaje, że jest pewien pozytyw. - Całe szczęście, że nie zainwestowaliśmy w budowę sklepu spożywczego, choć byliśmy już na etapie wyboru projektu budowlanego - dodaje. Mówi, że nie pozostaje mu nic innego, niż czekać na lepsze czasy. Nie ma się czym weselić W stronę Niemiec tęsknym okiem patrzy również Christian Piekorz. - Kiedyś tam pracowałem, kilka godzin dziennie, nieźle zarabiałem i miałem święty spokój. Dziś pracuję po 14 godzin na dobę i mam z tego tylko niekończące się problemy. Piekorz również liczył na rozbudowę elektrowni. - Gdyby nie zapewnienia PGE, to sam bym nigdy się na inwestycję w dom nie zdecydował. Teraz jestem już w połowie drogi, wydałem 40 tys. na przygotowania i projekt domu mieszkalnego z 44 miejscami dla pracowników i z salą konferencyjną. Koszt całości to dobrze ponad milion złotych. Tylko się zastanawiam po co, skoro rozbudowy nie będzie - opowiada, pokazując projekty. Znajomy zasugerował mu, że jeśli nie wypali rozbudowa bloków, to może przerobić budynek na dom weselny. - Bzdura. W okolicy jest mnóstwo takich miejsc. Nikt nie zechce u mnie wesela urządzać. Piskorz prowadzi duży biznes związany z ogrodnictwem. Dzięki temu mógł już przygotować część swojej posesji. Przerobił ją na budynek z 12 miejscami dla pracowników. Czasem udaje mu się te pomieszczenia wynająć. - Wszystko zależy jednak od rozbudowy elektrowni. Jeśli jej nie będzie, to jesteśmy ugotowani. Unia węgla nie uznaje? Wójt gminy wspomina, że trzy lata temu PGE nakazało się wyprowadzić przedsiębiorcom z terenu, który miał iść pod budowę bloków. - Musieli poszukać innych lokalizacji, przenieść zakłady. A to wszystko przecież kosztuje - zauważa Henryk Wróbel. Zakłady te zapłaciły nie tylko za przeprowadzkę, ale również za rozbudowę hal. Bo przyjęły za pewnik, że będzie więcej zleceń z powodu rozbudowy elektrowni. Marek Kozioł, współwłaściciel firmy Poli-Technik, z elektrownią Opole współpracuje od kilkunastu lat. - Gdy w 2011 roku musieliśmy opuścić teren zaplecza elektrowni przygotowywanego pod kątem rozbudowy, zamiast podnajmować biura, postanowiliśmy wybudować własną siedzibę, licząc na udział w planowanej inwestycji. Wydaliśmy na to kilkaset tysięcy złotych. A dziś nie dość, że musieliśmy zwolnić część załogi, to pozostali narzekają na zarobki, bo są niższe niż dwa-trzy lata temu - opowiada. Od inżyniera z innej okolicznej firmy słyszymy, że mieli zatrudniać nowych ludzi, postawili dodatkową halę. - Teraz się okazuje, że nasza załoga to już i tak za dużo i niektórzy będą musieli iść na bezpłatne urlopy, póki się coś na rynku nie ruszy - przyznaje. Marek Kozioł wciąż się zastanawia nad tym, co zaważyło na decyzji PGE. - Dla mnie rezygnacja z budowy bloków jest decyzją bardziej polityczną niż ekonomiczną. Może jest efektem nacisków UE, która uznaje węgiel kamienny za mało ekologiczny i rozwojowy surowiec? Opolszczyzna się nie podda - Zmiana decyzji PGE to cios dla naszego regionu, ale jesteśmy już zaprawieni w bojach, więc tak łatwo się nie poddamy - zapewnia Henryk Galwas, szef Opolskiej Izby Gospodarczej. - Gdy przed laty wywalczyliśmy utrzymanie naszego województwa, to teraz wywalczymy inwestycję. Dlatego też wspólnie z władzami Opola, regionu i czołowymi przedsiębiorstwami przygotowaliśmy rezolucję do premiera w sprawie rozbudowy bloków. Czytamy w niej "Rozbudowa elektrowni Opole to szansa na zatrzymanie emigracji młodzieży i wykształconych kadr. W przeciwnym wypadku region zostanie skazany na wieloletnią stagnację demograficzną i gospodarczą" oraz: "Bieżąca sytuacja na rynku energii nie może decydować o tak ważnej inwestycji nie tylko dla naszego regionu, ale także dla kraju. Tym bardziej że do 2019 roku polska energetyka będzie musiała wyłączyć 6,5 tys. MW mocy z powodu niskiej efektywności i zagrożeń dla środowiska, co stanowi piątą część potencjału polskiej energetyki, a w ciągu ostatnich pięciu lat PGE nie rozpoczęła ani jednego projektu". Jednocześnie opolscy politycy podkreślają, że budowa bloków jest potrzebna nie tylko Opolszczyźnie. - Skorzystać miał również Wrocław, który koniecznie potrzebuje drugiego źródła energii. Zresztą ta inwestycja potrzebna jest całej Polsce - zapewnia prezydent Opola Ryszard Zembaczyński (na zdjęciu obok), wieloletni działacz PO. Zembaczyński przypomina, że z uwagi na zapowiadaną rozbudowę Opole postarało się o 13 mln zł dofinansowania unijnego i rozstrzygnęło już przetarg na budowę gigantycznego skrzyżowania drogi wiodącej ku elektrowni z obwodnicą miasta. Zapowiadało się bowiem, że dziennie przejeżdżać tamtędy będzie tysiące aut, w tym mnóstwo ciężarowych. Andrzej Balcerek, prezes zarządu Górażdże Cement SA, jednego z największych pracodawców na Opolszczyźnie, którzy także liczył na zwiększenie produkcji przy inwestycji w elektrowni: - A ja obywatel, czyli współwłaściciel poniekąd tej PGE, chciałbym usłyszeć wyjaśnienie, co takiego się zmieniło w Polsce, że inwestycja sprawdzała się rok temu, a nie sprawdza się teraz. Bo według mnie nic się nie zmieniło albo niewiele. Może tylko tyle, że węgiel kamienny mocno staniał i jego zwały są ogromne, więc za drogi akurat nie jest. Zobacz tereny inwestycyjne na sprzedaż na
By Aleks Phillips. U.S. News Reporter. A series of maps shows how the Gaza Strip compares in size to some of the major U.S. cities, often being dwarfed by American metropolises. The Gaza Strip is
Wzdęcia i gazy z całą pewnością należą do grona najbardziej uciążliwych dolegliwości. Ich wystąpienie wiąże się z trudnościami z zapięciem paska od spodni i nieprzyjemnym uczuciem pełnego brzucha. Obok zaparć i bólu brzucha, to wzdęcia i gazy są jednym z najczęstszych problemów ze strony układu pokarmowego. W walce z nimi, warto dowiedzieć się, w jaki sposób powstają oraz jak w naturalny sposób można im zapobiec. spis treści 1. Wzdęcia i gazy – przyczyny 2. Wzdęcia i gazy – zapobieganie 1. Wzdęcia i gazy – przyczyny W powstaniu wzdęć oraz gazów dużą rolę odgrywa sposób, w jaki w naszym organizmie odbywa się transport pożywienia. Kiedy pokarm w naszych jelitach przesuwa się zbyt szybko, jedzenie nie zostaje dokładnie strawione. Z kolei zbyt wolne przemieszczanie się treści pokarmowej, przyczynia się do zalegnięcia pożywienia w jelitach i fermentacji. Na skutek właśnie tych nieprawidłowości, możemy doświadczyć wzdęć i gazów jelitowych. Zobacz film: "Nietolerancja glutenu [Specjalista radzi]" Wzdęcia i gazy mogą zostać także wywołane zbyt niskim poziomem enzymów trawiennych w organizmie ( laktazy) lub niedoborem enzymów trzustkowych. Do wystąpienia tej nieprzyjemności dolegliwości przyczynia się także nadmierne spożywanie białka. Pojawienie się uciążliwych wzdęć i gazów może być konsekwencją połykania powietrza. Zbyt szybkie jedzenie, picie czy rozmowa w szybkim tempie, sprzyjają jego połykaniu. Zwiększone wydzielanie śliny, nadmierna ilość stresu, czy lęk psychiczny, także mogą skutkować pojawieniem się nieprzyjemnych wzdęć i gazów. Przyczyny tej dolegliwości mogą być o wiele bardzie poważne, ponieważ wzdęcia i gazy mogą być skutkiem choroby, jaką jest zespół jelita drażliwego. Przy tej chorobie, wzdęciom i gazom towarzyszy ból brzucha oraz zaparcia albo biegunka. Do wystąpienia wzdęć i gazów może dojść u osób, które chorują na porażanie jelit, niedrożność jelit, nadmierny rozwój jelitowej flory bakteryjnej, mają nietolerancję glutenu lub stosują antybiotykoterapię. Wzdęcia i gazy są najczęstszą dolegliwością ze strony układu pokarmowego (123rf) 2. Wzdęcia i gazy – zapobieganie Możemy zrobić parę rzeczy, które zniwelują ryzyko wystąpienia wzdęć i gazów. Po pierwsze, należy unikać napojów gazowanych, ponieważ zawierają dwutlenek węgla, a także należy starać się nie pić w trakcie posiłku ani chwilę przed nim. Po drugie, powinniśmy zrezygnować z picia przez słomkę. Do żołądka dostaje się wtedy oprócz napoju spora dawka powietrza. Po trzecie, należy pamiętać o spożywaniu błonnika, który usprawnia perystaltykę jelit i wspomaga tym samym usuwanie z organizmu resztek pokarmów. Rezygnacja z jedzenia smażonych potraw, a także wzdymających warzyw: cebuli, brukselki, grochu, kapusty, kalafiora, fasoli czy soczewicy, także powinny zmniejszyć ryzyko wystąpienia wzdęć i zaparć. Warto pamiętać, że jedzenie sporej ilości produktów bogatych we fruktozę, wiąże się z ich fermentacją w jelitach, a podczas fermentacji powstają gazy. Należy postawić na ruch, który pomoże pozbyć się powietrza zalegającego w układzie pokarmowym. Pobudza on także naturalne skurcze mięśni jelit, gdyż przyspiesza bicie naszego serca oraz tempo oddychania. Co jeszcze może pomóc? Z całą pewnością warto sięgnąć po naturalne produkty, które wpłyną na poprawę trawienia. Jest to na przykład czosnek, który powinno się spożywać surowy, a także imbir. Ten ostatni można zjadać w formie sproszkowanej, np. łyżeczkę przed posiłkiem, można przygotować herbatę z imbiru, a także dodać świeży lub suszony do posiłku. Trzecią przyprawą, która uchroni nas przed nieprzyjemnymi dolegliwościami, jest kminek. Zaleca się, aby dodawać go do posiłków, składających się z produktów wzdymających. Stymuluje on trawienie, zapobiega nagromadzeniu się gazów oraz skurczy wywołujących nieprzyjemne gazy. Na wzdęcia i gazy pomoże także napar z mniszka lekarskiego, pietruszka oraz węgiel leczniczy. Procesy trawienne wspomoże także napar z anyżu i rumianku. Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza. polecamy
Backend fetch failed Guru Meditation: XID: 205553673 Varnish cache server
@Michal_Kolo Brawo Michał! Taki własnie ma iść komunikat. A @lewy_official masz niepowatarzlną okazję zostać nie tylko wielkim piłkarzem, ale wielkim Polakiem. Potrzbujemy teraz Twojego głosu. Masz wielką moc - presja na Niemcy, żeby odcieli Rosje od SWIFT, a FIFA UEFA - Rosja out. 26 Feb 2022
Trzeba jednak pamiętać, że gaz nieumiejętnie używany i lekceważony bywa niebezpieczny, ale kilka faktów pozwoli nam ustrzec się przed zagrożeniem i cieszyć się ciepłem nawet w najmroźniejsze dni. Czy można korzystać z butli gazowej jeśli w budynku, w którym mieszkamy jest instalacja gazowa? W myśl obowiązujących przepisów: nie. To właśnie gaz propan butan z butli gazowych jest najczęstszą przyczyną wybuchów, o których donoszą media. Specjaliści twierdzą, że główne niebezpieczeństwo obecności gazu z sieci miejskiej i butli gazowej w jednym budynku ma miejsce np. podczas pożaru. Gdy płonie blok lub kamienica podczas akcji ratunkowej niezwłocznie odcinany jest dopływ gazu z sieci. Nie ma jednak takiej możliwości w przypadku butli, więc zagrożenie jej wybuchem jeszcze wzrasta. Poza tym gaz ziemny i propan butan to zupełnie inne substancje – mają inny ciężar właściwy. Gaz ziemny jest lżejszy od powietrza i ucieka do góry, natomiast gaz z butli – cięższy, więc w przypadku ulatniania będzie zalegał na niższych kondygnacjach czy w piwnicy i może całkowicie uniemożliwić pracę ratowników. Kiedy gaz się ulatnia, a kiedy wybucha? Gaz w domowych warunkach może ulatniać się poprzez nieszczelności w urządzeniach lub przewodach łączących je z siecią. Nieszczelności te może spowodować sam gaz – zawarty w nim siarkowodór wywołuje korozję przewodów. Gaz może również niezauważony ulatniać się, jeśli zalejemy palnik i zgasimy płomień. To bardzo niebezpieczne, dlatego po zakończeniu podgrzewania posiłków czy wody na kąpiel dokładnie sprawdzajmy, czy kurki i zawory są szczelnie zakręcone. Gaz ziemny jest bardzo niebezpieczny – nie widać go i niemal nie czuć (charakterystyczny zapach nadawany jest mu sztucznie w gazowni, aby łatwiej było nam wykryć nieszczelności instalacji). Naprawdę niebezpiecznie zaczyna się robić, gdy stężenie uwolnionego w pomieszczeniu gazu ziemnego osiągnie wartość 5 – 15 procent całkowitej objętości powietrza. To istna mieszanka wybuchowa. To przerażające, że przy takim nasyceniu gazem wystarczy iskra światła (choćby z latarki), by nastąpiła eksplozja! A co jeśli stężenie gazu jest większe niż 15 procent? Bez obaw, wtedy na pewno nie dojdzie do wybuchu, gdyż powietrze będzie miało zbyt małą zawartość tlenu, by doszło do zapłonu. Zła wiadomość jest taka, że nie będzie także czym oddychać. Dlatego tak bardzo ważne jest dbanie o szczelność instalacji. Płomień w naszej kuchence ma różne kolory. Czy to normalne? Zdecydowanie nie. Pamiętajmy, że płomień prawidłowo i całkowicie spalanego gazu ziemnego ma tylko i wyłącznie barwę jasno niebieską. Żadną inną! Jeśli płomień ma kolor żółty czy pomarańczowy oznacza to, że gaz spalany jest w sposób niepełny. Sprawia to, ze zużywamy znacznie więcej gazu, ale może być sutkiem nieprawidłowości w funkcjonowaniu urządzenia. Warto wtedy zasięgnąć opinii fachowca – być może potrzebna będzie naprawa albo wymiana kuchenki, a może wystarczy tylko drobna regulacja. Czasem również płomień kuchenki „strzela” lub rozrzuca iskry – tu winowajcą mogą być zabrudzenia instalacji, palników lub samych garnków, które stawiamy na kuchence. Najważniejsze jednak, by w razie jakichkolwiek wątpliwości bądź niepokojących sygnałów nie działać na własną rękę i bawić się w „złotą rączkę” - tu pomoże tylko fachowiec z odpowiednimi uprawnieniami. Nie ulegajmy też mitom, że inna niż niebieska barwa płomienia to wynik „dodawania” do gazu np. powietrza. To po prostu niemożliwe i wszelkie próby tego typu byłyby niezwykle niebezpieczne dla bezpieczeństwa. Nad jakością gazu w naszych kuchenkach 24h na dobę dba Centralne Laboratorium Pomiarowo Badawcze, które wyrywkowo, non stop kontroluje jego parametry. Prowadzony monitoring potwierdza, że gaz dostarczany do naszych domów spełnia wszelkie kryteria określane w przepisach, a pod względem jakości nawet przewyższa obowiązujące normy. Partnerem akcji jest PGNiG I co teraz? (@mampsaicoteraz) • Instagram photos and videos. 50K Followers, 711 Following, 1,110 Posts - See Instagram photos and videos from Mam psa.Pisaliśmy w listopadzie o przypadku odcięcia gazu w domku jednorodzinnym. Wówczas to gazownia upierała się, że miała takie zdaniemMoim zdaniemMarek RudnickiW wielu firmach często tak jest, że ich szefowie bez względu na okoliczności wymagają od pracowników wyników. A skutek jest taki, że łatwiej "przemaglować" osobę kulturalną i na poziomie, niż wyegzekwować płatności od lumpa. Na tym drugim nie zrobi się wyniku, bo ma gdzieś wszystkie przepisy, nie ma więc po co tam interweniować. Jak mu gaz odetną, to i tak podłączy się na lewo. A skutek jest taki, jak w opisanej okazało się, że sprawa niezapłaconego rachunku trafi do prokuratora. - Mój prawnik kończy już pismo do prokuratury o poświadczeniu nieprawdy przez pracowników gazowni oraz o sfałszowaniu podpisu mojej małżonki - mówi Mirosław ich jak przestępcówPaństwo Gosienieccy nie zapłacili za gaz w sierpniu ubiegłego roku. Mówią, że przez przeoczenie, gdyż w tym czasie mieli gorący okres w Zawsze opłacałem wszystkie płatności bardzo regularnie. Szczerze mówiąc, nie wiem jak to się stało, że wówczas przegapiłem niezapłacony rachunek - opowiada oburzony postępowaniem gazowni Mirosław Gasieniecki. - W konsekwencji gazownia potraktowała mnie jak przestępcę. A ja byłem winny tylko 153 drugi dzień po otrzymaniu wezwania do zapłaty państwo Gosienieccy uiścili rachunek. A mimo to, przedstawiciele gazowni pod ich nieobecność weszli na posesję, odcięli gaz i zabrali za żądaniemZostali bez gazu, którym ogrzewają dom. Był listopad i bardzo zimno na dworze. Wnuczka była chora. Pan Gosieniecki musiał rodzinę umieścić w hotelu, co sporo go Próbowałem szybko wyjaśnić sytuację w gazowni, ale trafiłem na mur obojętności - opowiada pan Mirosław. - Mijały tygodnie, a gazownia nie chciała włączyć zadzwoniliśmy wówczas do sekcji rozliczeń Centrum Obsługi Klienta Gazowni Szczecińskiej, powiedziano nam, że gazownia jest w Pan Gosieniecki wprawdzie wpłacił 3 listopada, ale u nas na koncie pojawiły się dopiero 6 listopada - stwierdził Gustaw Czarnobrywy, kierownik sekcji rozliczeń. - Skoro nie było reakcji, odcięliśmy po tym gazownia przysłała do państwa Gosienieckich "Wezwanie przedsądowe" do zapłacenia 484,52 zł. Zapłacili, a później próbowali wyjaśnić, o co tym razem gazowni chodzi. Tym bardziej, że gazu nadal nie było, a pismo doręczono im 5 dni po dacie wystawienia. Tymczasem nakazany termin płatności upływał w dniu wystawienia. Zamiast ponownego podłączenia gazu, firma zażądała od Gosienieckich kolejnej opłaty. Tym razem za ponowne podłączenie ustalił prezesMieli dość postępowania gazowni. Zwrócili się do prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. Ten po analizie wszystkich danych stwierdził, że szczecińska gazownia nie miała podstaw do tego, by "wstrzymać dostarczanie gazu". Jak również, że nie wywiązała się "z ciążącego na niej obowiązku powiadomienia" państwa Gosienieckich "o istniejącym zadłużeniu". Prezes w uzasadnieniu stwierdził również, że działanie gazowni "było bezprawne".Sfałszowany podpis- Sfałszowano też mój podpis na notatce służbowej sugerując, że w chwili pojawienia się pracowników gazowni byłam w domu - mówi pani Ewa Gosieniecka. - Pracownicy opowiadali, że paliło się światło, a później zgasło, dlatego odcięli tym czasie, co potwierdzają dokumenty, państwo Gosienieccy przebywali w sądzie okręgowym w kilka dni Gosienieccy wystosują również pismo do gazowni domagające się odszkodowania w wysokości 30 tys. zł, z czego 15 tys. zł na dom dziecka w Tanowie, a 15 tys. na pokrycie strat, które ponieśli w wyniku odcięcia gazu.Fikir Turu · Rusya, AB’yi kendi doğal gaz tuzağından kurtaracak mı? Dünyada COVİD-19 pandemisinin toparlanma sürecinde artan taleple her türlü emtiada fiyat artışı bekleniyordu. Ama bu kadar da değil: Doğal gazın metreküp fiyatı 1 doları aştı. Maliyetler rasyonel olmaktan çıkınca Avrupa’da çelik, gübre ve çimento Nie zapłacili za gaz w sierpniu, przez zapomnienie. Po otrzymaniu wezwania od razu uiścili całą kwotę. A mimo to gazownia odcięła im gaz i zabrała Pierwszy raz spotkałem się z czymś takim - mówi oburzony Mirosław Gasieniecki. - Zawsze płaciłem regularnie i sam nie wiem, jak to się stało, że rachunek za sierpień został przeze mnie przegapiony. Gazownia potraktowała mnie, jak przestępcę, który od wielu miesięcy nie płaci i jego dług urósł do kilku tysięcy. A ja byłem winny tylko 153 dzień późniejWezwanie do zapłaty Gazownia Szczecińska doręczyła 29 Już 30 października mąż dokonał przelewu na rzecz gazowni - opowiada zbulwersowana działaniami gazowni Ewa Gosieniecka, żona pana Mirosława. - Myśleliśmy, że sprawa jest dni później, pod nieobecność właścicieli domku, pracownicy Gazowni Szczecińskiej odcięli gaz i po wejściu na teren posesji wymontowali licznik Jestem biznesmenem, a nie oszustem, ta sytuacja mnie zaskoczyła - mówi pan Mirosław. - Żonę, córkę i wnuczkę umieściłem w hotelu, by nie marzły, a sam próbowałem cała sprawę wyjaśnić w gazowni. Okazało się, że trafiłem na mur, którego normalny człowiek nie jest w stanie pokonać. Powiedziano mi, że jak bym płacił, to nie miałby dwa tygodnie...Pan Mirosław mimo przedstawionych w gazowni dowodów wpłaty do dziś nie ma podłączonego Pan Gosieniecki wprawdzie wpłacił 3 listopada, ale u nas na koncie pojawiły się dopiero 6 listopada - tłumaczy działanie gazowni Gustaw Czarnobrywy, kierownik sekcji rozliczeń Centrum Obsługi Klienta Gazowni Szczecińskiej. - Skoro nie było reakcji, odcięliśmy stwierdza też, że nie było to jedyne wezwanie do zapłaty, bo pierwsze wysłano we do zapłatyKilka dni temu Gosienieccy otrzymali "Wezwanie przedsądowe" do zapłacenia 484,52 zł. Nie dochodząc, za co gazownia policzyła sobie te pieniądze, od razu je Wezwanie zostało wystawione 7 listopada, a do nas dotarło 12 listopada - pokazuje dokumenty pani Ewa na dowód, jak działa gazownia. - Dołączono do niego blankiet bankowy na kwotę 239,62 zł z dopiskiem: "Termin płatności 7 listopada".- Skontaktowałem się już z prawnikiem - dodaje pan Mirosław. - Nie popuszczę gazowni takiego zachowania. Będę żądał zwrotu poniesionych kosztów w wyniku bałaganu, który mają u siebie i wpłaty dodatkowo jakiejś kwoty na rzecz domu dziecka w wczoraj mimo zapłacenia wszelkich kwot, które od państwa Gasienieckich zażądała gazownia nikt im gazu nie podłączył. .